Natura obdarzyła mnie nader delikatną i cienką skórą. Jeśli pomyślałaś, że to przechwałki, to ja mówię: a weź się zamień! W praktyce oznacza to bowiem, że zmarszczki robią się w błyskawicznym tempie w wieku lat siedemnastu, a pod oczami są doły i cienie nie do zaciapania korektorem, bo widać wszystko, co jest pod skórą, która jest nota bene ogromnie podatna na przesuszenie. Takie to błogosławieństwo. Delikatna – dobrze brzmi, źle się z tym żyje.
Tylko dystans do siebie, brudne lusterko w łazience i ciemne światło ratują mnie przed przygnębieniem. No i kremy. Lat nie odejmują, urody nie zapewnią, gdy się jej po prostu nie ma, ale pozwalają skórze starzeć się wolniej i wyglądać lepiej. Kremy kupuję raz droższe, raz tańsze, zależy na co dam się naciągnąć w drogerii. Kremy na taką (użyjmy już tego określenia) delikatną skórę muszą być trochę „cięższe”, co nie oznacza, że tłuste. Za radą kosmetyczki unikam po prostu wszelkich żeli, kremów lekkich i błyskawicznie się wchłaniających. Muszą pozostawiać lekki film, żeby skórę chronić.
Kremy lubię sobie zmieniać, wracać do tych wypróbowanych i szukać ciągle nowych. Dlatego czasem zdarza mi się nie trafić i kupić coś, co właśnie szybko się wchłania i pozostawia wrażenie suchości, lub wymaga ciągłego „dokremowywania” przez cały dzień. Nerw mnie brał przy tym taki, że nie wspomnę. Kiedyś, z bólem ale jednak, nieraz wyrzucałam taki krem, bo po prostu nie miałam z nim co zrobić. Jak się jeszcze jakoś nadawał do wsmarowania w brzuch albo w łydki, to kończył jako balsam do ciała.
Pewnego dnia w ręce wpadło mi masło shea. Samo w sobie jest twarde (mięknie dopiero rozcierane w dłoniach) i okrutnie tłuste, jak to masło. Ma ono jednak wiele dobroczynnych właściwości, przez co na potęgę wykorzystywane jest w produkcji kosmetyków. No i jest produktem ekologicznym i naturalnym, a przy tym niedrogim. Postanowiłam więc wykorzystywać masło shea do ratowania moich zbyt lekkich kremów. No i się udało.
Zawsze mam jakiś słoiczek po zużytym kremie, w którym mogę przechowywać takie mikstury. Po prostu mieszam masło shea z kremem i w efekcie mam nowy krem o lepszych dla mnie właściwościach. W zależności od tego, w jakich proporcjach wymieszamy składniki, powstaje krem mniej lub bardziej tłusty. Od razu mówię, nie jest to krem na dzień, ani pod makijaż, bo ta tłustość utrzymuje się jednak trochę i błyszczy się niemiłosiernie. Nowo powstałego specyfiku używam zawsze na noc, na twarz lub pod oczy. Masło shea doskonale nawilża, wygładza drobne zmarszczki i regeneruje mikro urazy na skórze. Nie zapycha porów i rano wyczuwalny jest delikatny i przyjemny film. Nie ma śladu po tłustości.
Tym sposobem udaje mi się nie marnować nietrafionych kremów i nie wyrzucać pieniędzy w błoto. Pewnie, że lepiej trafić z kremem od razu, ale cóż. Ryzyk fizyk.
A produkcja kuchenno-laboratoryjna wygląda tak:
- Przekładamy rozczarowujący krem do słoiczka.
- Podgrzewamy lekko masło shea, tak tylko, żeby stało się płynne i dodajemy po troszkę do kremu. Mieszamy.
Całość robi się zazwyczaj płynna, czasem rozwarstwiona. Nie ma to znaczenia. Mikstura będzie się ochładzać i składniki ładnie się połączą. Wystarczy tylko zamieszać od czasu do czasu. Aby przyspieszyć schładzanie się kremu, wkładam do lodówki na kilka-kilkanaście minut, sprawdzam i mieszam. Jak jest gotowe – do łazienki na półeczkę. Tak oto jestem teraz eko – kobitą. Krem oczywiście nie jest idealny, jak już pisałam, zawsze będzie trochę tłusty. Ale przynajmniej do wykorzystania i o bardzo dobrym działaniu. Lepsze to, niż wyrzucać.
Masła można dodać, ile się chce. Jak się doda dużo, powstanie dość tłusty i twardy krem, który mięknie pod wpływem ciepła dłoni. Moje masło zostało kupione w drogerii, ale jeśli ktoś się do niego przekona, polecam kupować w sklepach z artykułami do samodzielnej produkcji kosmetyków naturalnych. Kosztuje wtedy dużo mniej.
Miło mi było podzielić się moim doświadczeniem kuchenno – łazienkowo – kosmetycznym. Tyle w temacie eko i zero waste. Na koniec jeszcze podrzucam link, gdzie znajdziecie wszystko, co warto wiedzieć o maśle shea. Warto też o siebie zadbać. Mówię to jako baba 40+
Jeśli ten artykuł jest według ciebie interesujący, przydatny lub inspirujący, proszę o polubienie mojego profilu FB i przekazanie dalej. Pozwoli mi to dotrzeć do większej liczby osób takich jak ty i ja. Dziękuję serdecznie!
19 komentarzy
Żaneta
Domowy krem uwielbiam takie eksperymenty :)) nawet mam takie słoiczki.
GadkaGagatka
Ja również 😊 Chociaż ostatnio poszłam na łatwiznę i na krem nakładam już na buzi bezpośrednio masło shea, lub olej z baobabu, albo oleiste serum. Efekt ten sam. Przeszłam już definitywnie i nieodwołalnie na naturalne masło z Ghany, tak jak podpowiedziała mi pani w jednym z komentarzy. Już nigdy nie kupię masła w drogerii. To są dwa różne produkty o innej jakości! Kroi się o tym wpis już niebawem. Pozdrawiam!
Maja
Lekkich kremów mam nawet kilka… tylko masełka brakuje. 🙂
GadkaGagatka
Za poleceniem jednego z komentarzy, kupiłam i testuję właśnie naturalne afrykańskie masło z Duafe. Recenzja produktów niebawem, zdradzę tylko, że jak masło, to tylko to!
Julia
Nie wpadłabym na to haha świetny pomysł :), pozdrawiam
https://julialukasikblog.blogspot.com/
MamaPatrzy
Nie wiedziałam o tym, ale mega pomysł. NIe wpadłabym na to a może to pomóc uratować wiele kremów płynnych za bardzo 🙂
GadkaGagatka
Jasne, może nie powstanie z tego krem idealny, ale udaje się wykorzystać nietrafiony zakup.
Roksana www.kopanina.pl
Też nie lubię bez sensu wyrzucać i marnować rzeczy. Świetny pomysł na krem. Ja robię domowy krem BB na lato i używam zamiast podkładu. I domowe peelingi z fusów od kawy i jakiegoś oleju.
GadkaGagatka
Domowy krem bb brzmi ciekawie!
Aneta Boritzka
Uwielbiam zapach masło shea. Jestem w nim wręcz zakochana. Myślałam ze z czasem mi on zbrzydnie, ale nie 🙂 bardzo ciekawy wpis
GadkaGagatka
Ja też lubię. Masło shea to jedyne tłuste mazidło, jakie toleruję. Oliwki dawno temu porzuciłam. Na noc często stosuję masło pod oczy, a rano mam przyjemne uczucie nawilżonej skóry.
Kate Cz
Taaak, masło shea uratowało mi skórę twarzy. Stosuję już od kilku lat rano i wieczorem. Ale masło masłu nierówne. Ktoś mi kiedyś polecił takie wytwarzane ręcznie w małej afrykańskiej wiosce i to był strzał w dziesiątkę!!! Ostatnio nawet nie używam podkładu. A żeby się nie świecić pudruję się pudrem bambusowym 🙂
GadkaGagatka
A gdzie można kupić takie afrykańskie masło? Zaintrygowało mnie to niezwykle! I ten puder bambusowy, nie słyszałam! Przeszukam internet, ciekawość mnie zżera!
Kate Cz
Masła prosto z Ghany. Gościu pochodzi z Jasła i ożenił się z Ghanką 🙂 Ciekawa historia. Można znaleźć na ich stronie. Tutaj link: https://www.duafe.eu/sklep-online/kategoria/masla/
Puder bambusowy kupuję tu od lat: https://e-naturalne.pl/pl/p/Puder-bambusowy/412
Ale nie wiem, może są jakieś lepsze? Mnie na razie ten zadawala 🙂 Najważniejsze, nie świecę się, a mam cerę mieszaną. Trzeba też pamiętać o tym, że masło shea powinno się dozować oszczędnie (czyli nie nakładać tak grubo jak normalny krem). I fajne jest tez to, że taki słoiczek masła wystarcza na bardzooooo dłuuuugo a stosuje go razem z dziećmi 🙂 A i data przydatności jest 2 lata od wytworzenia.
GadkaGagatka
dzięki! No to już jestem ustawiona 🙂
Iza
Bardzo ciekawy wpis 🙂 masło shea uwielbiam w czystej postaci ale mam go też rozpuszczonego w olejku i spełnia swoją funkcję Pozdrawiam 😉 i zapraszam na mojego bloga o pielęgnacji naturalnej http://www.zabiesekrety.pl
Świat karinki
Szczerze to Nie wpadła bym na to 🙈
GadkaGagatka
Wpadłabyś 😄
Mama do Sześcianu
Ciekawy sposób. Mam masło shea, więc trzeba spróbować 🙂