Jestem kobietą pracującą i żadnej pracy się nie boję. Boję się nocy, bo rano muszę wstać do pracy. Szatański krąg. Macierzyński skończył się, gdy dziecko skończyło rok. Coś się skończyło, coś się zaczęło. Zaczęła się walka w biurze o bycie pożytecznym w obliczu niemożności otworzenia oczu. Koleżanka z dłuższym stażem rodzicielskim pocieszyła: tylko do trzeciego roku tak jest, później te potwory śpią i nie chcą wstawać. Jeszcze się wyśpisz, spokojnie! I teoretycznie prawie miała rację. Prawie.
Dlaczego prawie? Ponieważ strzegę domowego ogniska, wokół którego gromadzą się też inne zmory, nie tylko moja 3,5-letnia Córka. Są jeszcze dwa Psy, dwa Sierściuchy i Mąż. Jak ćmy zlatują się po pokarm, świeże majtki i po dobre słowo, plus podrapanie po grzbiecie (dotyczy nie tylko zwierząt). Mam ich w dzień, mam ich w nocy. Za dnia są kochani, nadający sens mojemu życiu, w nocy mam ochotę ich powyduszać gołymi rękami. Wszystkich.
Proszę bardzo, raport z dzisiejszej nocy. Pomoże wam zrozumieć.
Godzina 23:00 – kładziemy się spać. Za nami na łóżko wskakują Pies-1 i Pies-2, ponieważ nie umiemy ich wychować i robią co chcą. Córka śpi od 21:00, Sierściuch-1 i Sierściuch-2 są w terenie na gigancie.
Godzina 1:00 – Córka woła pić. Idę i wręczam bidon z wodą.
Godzina 2:00 – Pies-1 zaczyna kwękać pod drzwiami. Cały dzień biegał po podwórku, miał tysiąc okazji postawić klocek w rabatkach. Nie. W nocy się chce. Wypuszczam i czekam, aż wróci.
Godzina 2:30 – Córka woła, żeby jej przykryć nóżki i potrzymać za rękę, dopóki nie zaśnie, bo się jej przyśnił Kulfon.
Godzina 3:30 – Pies-2 zaczyna plątać się po domu. Tupie i łazi. Nie skamle. Tupie i łazi. Ale i tak wiem, że chce siku. Wypuszczam i czekam, aż wróci. Kładę się, Pies-2 wskakuje na łóżko i zaczyna się drapać. Drapie się i drapie i drapie. Nie ma końca to drapanie, chociaż skórę ma wypielęgnowaną lepiej niż moja. Nerw mnie bierze taki, że nie mogę zasnąć.
Godzina 4:00 – Sierściuch-1 wraca z gigantu. Skacze na klamkę dotąd, dopóki go ktoś nie wpuści. Wpuszczam. Kładę się, Sierściuch-1 wskakuje na łóżko i zaczyna mruczeć. Przy uchu. Mruczy i drapie albo pościel, albo mnie. No żesz **%!?&%@#&} sierściuchu {%!?&%@#&=*…} daj spać!!!!
Godzina 4:45 – mnie się chce siku. Zawsze tak, jak na kolację jest kakao. Nietomna po omacku idę do ubikacji. Tam muszę szybko otrzeźwieć, żeby nie było jak ostatnio, gdy w ostatniej chwili dosłownie zorientowałam się, że nie podniosłam deski.
Godzina 5:20 – budzą się Psy. Wypoczęte, wyspane i radosne. Przywitaj się z nami, pańcia! Kiedyś skakały jak głupie, teraz nauczyły się wyczekiwać. Gdy udajemy, że śpimy, obserwują nas. Jedno mruknięcie okiem i rzucają się na nas w szale radości. Domagają się przywitania na „dzień dobry”. Jak nie pogłaskasz, nie podrapiesz, nie powiesz, że dobry piesek, zniszczą cię.
Godzina 5:40 – budzi się Córka. Zazwyczaj wstaje później, ale dzisiaj wstała wcześniej. Mówię, żeby jeszcze pospała, jest czas. Uśnie tylko wtedy, gdy przy niej posiedzę. Usypia. Za pół godziny będzie wstawiać na poważnie, bo do przedszkola. Ja już nie mam po co się kłaść. Korektor pod oczy i jakoś obleci.
Pytam Męża, czy słyszał, że córka się budziła. Nie słyszał. Nie słyszał też zwierząt. Stoi mi to w wielkim konflikcie z jego marudzeniem, że nie może spać, że bezsenność, że stres i bóle egzystencji. Całą noc spał jak zabity. Widziałam.
Czasem te noce są inne. Czasem Sierściuch-1 śpi w domu, po czym ok. 3:00 skacze na klamkę domagając się wypuszczenia na gigant. Kiedyś Sierściuch-2 też spał w domu (został nam w spadku po dziadku). Ale całe noce darł pysk, jak ze skóry obdzierany. Jakiś taki gardłowy głęboki zaśpiew mongolski to był. Teraz mieszka w garażu, drze pysk pod oknem. Melodia ta sama – azjatyckie stepy.
Gdy wychodzimy do pracy, zwierzęta kładą się spać. Zimą, jak pic i pogodowa mordownia, kładą się bezpośrednio przy kominku. Tak, żeby upokorzyć tych, co muszą iść. Wywalają się narządami do góry. Taki widok boli najbardziej.
Moja mama, weteranka macierzyństwa mówi, że matki nigdy nie śpią. Na początku, bo karmienie i lulanie. Później, bo siku, piciu i nóżki przykryć. Później, bo się czeka na nastolatkę, która jeszcze nie wróciła od koleżanki. Później, bo emeryci i tak mają kłopoty ze snem. Chyba wynajmę się jakiemuś uniwersytetowi do badań nad snem. Wyśpię się wtedy w pracy.
PS. Godziny mogą lekko odbiegać od rzeczywistości. Ale tylko lekko.
Do rodziny dorzucę fotel. Robota Psa-2. I jeszcze WPIS zachęcający.
Jeśli ten artykuł jest według ciebie interesujący, przydatny lub inspirujący, proszę o polubienie mojego profilu FB i przekazanie dalej. Pozwoli mi to dotrzeć do większej liczby osób takich jak ty i ja. Dziękuję serdecznie!
5 komentarzy
Mama do Sześcianu
Dla mnie nie przespane noce to prawdziwa zmora i teraz już jestem prawie w raju, bo moje dzieci ( jak już zasną, a to akurat jest problem do 22 godz. ) , to potem śpią jak aniołki gdy ja wychodzę do pracy 😉 Jednym problemem jest świnka morska, która budzi tylko mnie? o szóstej z rana na karmienie 🙂
Aleksandra Załęska
Najtrudniejszy był dla mnie powrót do pracy po macierzyńskim, nieprzespane noce dawały mi w. Kość
GadkaGagatka
Mi też! Cała noc lulania, a później do biura…
Małgorzata Ostrowska
Muszę Ci powiedzieć że Twoja mama ma rację. Aktualnie przygotowuję sie po raz 3 do roli mamy i sama nie wiem co mnie jeszcze zaskoczy. Może za jakis czs i ja napiszę taki wpis, ogłoszenie. Fakt faktem, wiem jedno, bez dzieci byłoby źle. Kocham dzieci i uwielbiam być mamą.
GadkaGagatka
Podziwiam wszystkich wielodzietnych. Ale ten trud zawsze wynagradza radość i spełnienie. Moja córka jest sensem życia po prostu.